Wśród wszystkich informatyków w naszym bytomskim biurze przyjęło się, że codziennie jeden z członków naszej załogi musi do pracy przynieść coś słodkiego, co wspólnymi siłami pożeramy w trakcie dość częstych przerw na kawę, na toaletę i na rozprostowanie nóg. W bytomskiej firmie zatrudnionych jest trzech informatyków, w tym jeden programista, informatyk Bytom. Tym programistą jestem akurat ja, człowiek o jednym z najdłuższych staży pracy w firmie. To ja wymyśliłem pomysł z przynoszeniem słodyczy do pracy, a moi współpracownicy bardzo chętnie się do niego dostosowali. Od kiedy przyniosłem do pracy pierwsze wspólne ptasie mleczko minęły dopiero trzy miesiące, a waga pokazuje już cztery kilogramy więcej niż wtedy,
Po każdym informatyku zatrudnionym w firmie widać, że ostatnimi czasy nieco przybrało mu się na wadze. Gdybyście wy przez połowę dnia przegryzali jakieś słodkie ciasteczka czy zapychali się czekoladowymi cukierkami też byście wyglądali tak jak my. Kiedyś wpadliśmy nawet na pomysł, żeby zamiast ciastek przynosić do pracy owoce lub słodkie marchewki, jednak ta idea szybko okazała się niewypałem. Bez odpowiedniej porcji węglowodanów dostarczanych każdego dnia nie jesteśmy w stanie odpowiednio myśleć, a przez to efektywność naszej pracy spada.
Moim ulubionym „słodyczem” jest wspomniane wcześniej Ptasie Mleczko, najlepiej z Milki albo z Wedla. To ono zazwyczaj pierwsze ląduje w moim zakupowym koszyku. Kolega Marek najbardziej lubi ciastka, głównie markizy, dlatego co trzeci dzień to one lądują na naszym wspólnym stole. Kolega Irek ogranicza się do przynoszenia sporej paczki cukierków czekoladowych.