Komputery to dla mnie czarna magia, której chyba nigdy nie będę w stanie opanować choćby w podstawowym zakresie. Nie wiem czy to wina mojego wieku czy moich zdolności, ale fakt pozostaje faktem, że za każdym razem gdy mam zamiar usiąść przy komputerze i zająć się jakąś niezbędną pracą, czoło zrasza mi zimny pot, a ja zaczynam trząść się jak galareta. Moja reakcja jest na tyle dziwna, że przecież nigdy nie wydarzyło się nic strasznego po zetknięciu z komputerem – nie zepsułam nic tak, żeby nie dało się tego naprawić ani nie kopnął mnie prąd. Nie mając negatywnych doświadczeń powinnam z większą ufnością podchodzić do komputera i Internetu, ale tak nie jest.

Chyba całą moją odwagę związaną ze sprzętem komputerowym odziedziczył mój nastoletni syn, który obecnie uczy się jeszcze w szkole średniej, ale za parę lat będzie zdawał na studia informatyczne i zostanie informatykiem, informatyk Pabianice. Gdybym nie miała pod ręką swojego syna pewnie jeszcze bardziej bałabym się obsługiwać komputer. Teraz mam przynajmniej świadomość, że gdy coś popsuję lub pozmieniam, to Tobiasz wszystko za mnie naprawi i poustawia tak, jak być powinno. Dziwię się, że mój syn ma tak wielką cierpliwość do mnie i moich przygód z komputerem. Inny na jego miejscu pewnie by na mnie krzyczał, natomiast mój syn jedynie z rezygnacją kiwa głową i od razu zabiera się za pracę. Wstyd mi, że jako dość młoda kobieta nie znam się na komputerach i zwyczajnie boję się tych skomplikowanych maszyn. Nie znam nikogo, kto miałby podobny problem do mojego.