Często mam wrażenie, że mój narzeczony, który pracuje jako informatyk w Gdańsku żyje w trzech zupełnie różnych światach, z których dwa mają niewiele wspólnego z rzeczywistością i prawdziwym życiem. Egzystencję mojego Kamila można podzielić na trzy elementy: informatykę, rodzinę i znajomych oraz książki. Nie jestem pewna czy zastosowana przeze mnie kolejność jest odpowiednia, bo mam nadzieję, że ja i wszyscy bliscy Kamila jesteśmy dla niego o wiele ważniejsi niż praca, tego się pewnie jednak nigdy nie dowiem.

Od godziny ósmej rano do szesnastej Kamil przebywa w pracy i całkowicie poświęca się swojej pasji, informatyce, która jest jednocześnie jego sposobem na życie i zarabianie na potrzeby swoje, moje i naszego wspólnego domu, informatyk Gdańsk. Po powrocie do domu zapomina szybko o komputerach i informatyce, zjada przygotowany przeze mnie obiad, spędza trochę czasu w mojej obecności opowiadając mi o tym, co wydarzyło się w ciągu całego dnia pracy, a następnie idzie do salonu, zajmuje swoją ulubioną pozycję na kanapie i chowa nos w książce, którą aktualnie czyta. Codziennie Kamil wykonuje te same czynności i postępuje według ustalonego rytmu życia: praca, dom, książki, sen, praca, dom, książki, sen i tak w kółko.

Często wydaje mi się, że Kamil przeczytał więcej książek niż wszyscy mieszkańcy naszego bloku razem wzięci. O jakiejkolwiek książce bym z nim nie rozmawiała, on zawsze o niej słyszał, zazwyczaj ją przeczytał, a okazjonalnie przeanalizował jedynie fragmenty. Oczywiście Kamil nie interesuje się każdą napotkaną książką: czytuje kryminały, horrory, książki historyczne i dokumentalne, kocha science-fiction i fantasy, jednak nigdy nie tknąłby harlequinów czy książek napisanych typowo dla kobiet.