Od kiedy podjąłem się pracy informatyka w jednej z kaliskich szkół gimnazjalnych mam wrażenie, że momentami psychicznie bliżej mi do moich szalonych uczniów niż do pozostałych absolwentów informatyki z mojego rocznika. Początkowo starałem się grać złego nauczyciela, który surowością i dyscypliną panuje nad prawidłowym przebiegiem lekcji, jednak z czasem sam znudziłem się odgrywaniem przedstawienia i zachowywaniem się w sposób zupełnie niezgodny z moich charakterem. W sposób stopniowy zacząłem odchodzić od wcześniejszego rygoru i stosować przyjaźniejsze metody nauczania. Z czasem przekonałem się, że dzieci osiągają lepsze informatyczne wyniki, gdy na lekcjach panuje atmosfera serdeczności i zaufania.
Bardzo rzadko krzyczę na swoich wychowanków, a gdy zdarza się mi podnieść głos, wszyscy patrzą na mnie z takim strachem w oczach, że od razu robi mi się przykro i mam wyrzuty sumienia. Nie chcę, by uczniowie traktowali mnie jak zło konieczne, a by uważali mnie za swojego przyjaciela, informatyk Kalisz. Myślę, że większość uczniów bardzo mnie lubi, bo niektórzy okazują to lubienie często i bardzo wyraźnie. Ostatnio, podczas jakiejś szkolnej uroczystości zostałem nawet wybrany jako najsympatyczniejszy nauczyciel, odznaczony szarfą „Mister Nauczycieli” i uhonorowany kwiatami. Było mi bardzo miło, bo zupełnie nie spodziewałem się takiego wyróżnienia. Zawsze wydawało mi się, że ulubioną nauczycielką dzieci jest pani od języka angielskiego, jednak jak widać i informatycy mogą być lubiani!